sobota, 2 listopada 2013

Rozdział 9



I came in like a wrecking ball
I never hit so hard in love
All I wanted was to break your walls
All you ever did was wreck me
Yeah you !
You wrecked me

I put you high up in the sky
And now, you’re not coming down
It slowly turned, you let me burn
And now, we’re ashes on the ground







Za oknem słońce powili chowało się za horyzontem, tworząc przy tym jaskrawopomarańczowy kolor na niebie. Julka z Wojtkiem siedzieli przytuleni do siebie na białej sofie i jak gdyby nic się nie stało, oglądali jakąś głupią komedię romantyczną w niemieckim odpowiedniku TVN-u. Dziewczyna w końcu mogła się zrelaksować i zapomnieć o wydarzeniach sprzed mniej więcej trzech godzin. Jej myśli niemal przestały krążyć na Lewandowskim. W końcu mogła się odprężyć i spędzić przyjemnie czas z osobą, która jest dla niej ważna. 

[...]

Nagle film został przerwany,a zamiast niego pojawiły się dortmundzkie wiadomości. Julka skrzywiła się, ponieważ włączyli przerwę w emocjonującym momencie. Uwolniła się z uścisku bramkarza Arsenalu i wstała z kanapy. Zrobiła krok w przód, jednak po tym, co usłyszała w telewizji, momentalnie się odwróciła, po czym prędko odgłosiła telewizor. Stała jak sparaliżowana wsłuchując się w słowa prezenterki, która mówiła spokojnie o poważnym wypadku gwiazdy Borussii Dortmund, Roberta Lewandowskiego, który miał miejsce dwie godziny temu. Dziewczyna poczuła, jak coś łapie ją za serce, a w gardle zrobiło jej się sucho. 
-Proszę, jedźmy tam, jak najszybciej-rzekła nie odrywając wzroku od telewizora 
-Jasne-odpowiedział bez wahania Szczęsny
Wojtek wziął kluczyki od swojego Ferrari, ubrał buty i wyszedł z apartamentu. Nie chciał czekać, aż wina się włączy, więc zbiegł po schodach. Po chwili siedział już w samochodzie, a obok niego, na miejscu pasażera pojawiła się zdenerwowana Julia. Wojtek widział, że dziewczyna jest załamana. Bez słowa klepnął ją delikatnie po ramieniu, chcąc ją choć trochę podnieść na duchu, po czym odpalił samochód i ruszył z piskiem opon. Na mieście, jak na złość były straszne korki. Julia nie wytrzymywała już. Była ogromnym kłębkiem nerwów. W jednej chwili chciała już wyjść z samochodu i iść do szpitala pieszo, byleby jak najszybciej zobaczyć Roberta. Teraz nie liczyły się dla niej wydarzenia ostatnich dni. Nie pamiętała już o tym, jak okrutne słowa, po których przepłakała niejedną noc usłyszała z jego ust. Teraz liczyło się dla niej tylko to, by go zobaczyć. Wojtek starał się zachować zimną krew i dodać Julce otuchy, lecz w środku czuł zupełnie co innego. Podobnie jak dla Julii, nie liczyło się teraz dla niego, jakie były jego ostanie relacje z Robertem. Faktem było to, iż jego najlepszy przyjaciel uległ poważnemu wypadkowi, leży w szpitalu, a on nie wiedział nawet, jakie są obrażenia i co z nim jest. Szczęsny desperacko, chyba po raz setny, przycisnął klakson. Ku jego zdziwieniu, samochody powoli zaczynały ruszać. Alleluja!-krzyknął bramkarz Arsenalu. Po piętnastu minutach męczarni, Ferrari dojechało pod szpital. Wojtek po chwili znalazł miejsce parkingowe, po czym oboje wysiedli z samochodu. Julka od razu zaczęła podążać w stronę wejścia. Wojtek wziął oddech i ruszył za nią. W szpitalu panowała nieprzyjemna dla Julii atmosfera. Dziewczyna nie lubiła przebywać w szpitalach. Gdy weszli do środka, Julka rozejrzała się dookoła, a gdy tylko dostrzegła recepcję, ruszyła pędem do wyznaczonego miejsca. Miła recepcjonistka bez robienia większych problemów udzieliła Julii informacje, gdzie leży Lewandowski. Nie chciała tylko powiedzieć, co mu jest. Poradziła, by udać się do lekarza, który się nim zajmuje. Dziewczyna podziękowała za informacje i od razu ruszyła pod salę, w której leży Robert. Wojtek oczywiście był ciągle u jej boku. Gdy dotarli na 3 piętro, obok sali 108 ujrzeli klubowego przyjaciela Roberta- Marco Reusa. Wymienili się suchym 'cześć'. Wojtek zajął miejsce obok chłopaka, a Julia udała się szukać lekarza. W końcu trafiła na przyjaznego mężczyznę w średnim wieku. Jak się potem okazało, to on zajmował się Robertem.
-Proszę mi powiedzieć, co mu się stało. Co teraz z nim jest, jak się czuje?-spytała z błagalnym wzrokiem dziewczyna
-No cóż.. Mogę powiedzieć pani tyle, że pan Lewandowski uległ poważnemu wypadkowi. Ma silne wstrząśnienie mózgu oraz złamaną kość czaszki. Nie licząc już drobnych obrażeń, jakimi są zadrapania, obicia i stłuczenia. Jest już po operacji. Zdarzyły się drobne komplikacje.. Teraz pan Robert jest w śpiączce. I muszę pani powiedzieć, że nie wiemy, ile ona potrwa i czy on się w ogóle wybudzi..-rzekł mężczyzna drapiąc się po głowie
-Ale... ale jak to?-spytała złamanym głosikiem Julia- jak to nie wiecie, czy się wybudzi?!
-Jest mi przykro..-powiedział doktor
-A czy... czy chociaż mogę go zobaczyć?-spytała dziewczyna zatrzymując łzy
-Proszę za mną-przytaknął

[...]

Julia siedziała na brzegu łóżku w zimniej, niebieskiej sali, która znajdowała się na oddziale intensywnej terapii. Po policzkach ciekły jej łzy, których nawet nie starała się zatrzymać. Osoba, która przed tygodniem była dla niej najważniejsza na świecie, leżała w śpiączce, podłączona do całej szpitalnej aparatury, która co chwilę wydawała ciche dźwięki. Robert na szyi miał kołnierz usztywniający. Cała twarz była w ranach i zadrapaniach. Jego czoło i czarne włosy, którymi Julia uwielbiała się bawić, zakrywał biały bandaż. Do klatki piersiowej podłączone miał kilka kabelków. A jego piękne, niebieskie oczy spały. On spał. Tak, on przecież tylko sobie śpi. Musi odpocząć. Jutro, góra za dwa dni na pewno się obudzi- mówiła sama do siebie Julia trzymając cały czas Roberta za rękę. Łzy nadal nie ustawały. 

Julia

Moje serce pękło i rozpadło się na milion kawałeczków. Nikt nie jest w stanie go pozbierać. Jedynie on. On, który jest dla mnie najważniejszy na świecie. Jest moją jedyną, prawdziwą miłością. Nie obchodzi mnie, jak przykre słowa padły z jego ust. Teraz nic nie ma znaczenia. Znaczenie ma tylko to, by się obudził, by żył! Wiem, że nie mówił tego na prawdę. Pewnie chciał się tylko popisać przed Marco. Nie mógł by tak bardzo mnie oszukiwać. Nie zrobiłby tego. Gdy mówił mi, jak mnie kocha, w jego słowach było tyle czułości. Widziałam to i czułam. Jego niebieskie oczy tak cudownie błyszczały. Wierzę w to, że jestem dla niego ważna i że mnie kocha. Jak się wybudzi, na pewno wszystko sobie wyjaśnimy i będziemy szczęśliwi. Nie ma innej opcji. Musisz żyć, kocham cię- wyszeptałam unosząc lekko jego dłoń
Nagle ktoś wszedł do sali. Po chwili obróciłam się. W progu ujrzałam Wojtka. Otarłam łzy i pociągnęłam nosem. Nadal trzymałam Roberta za rękę. 
- Nie sądzisz, że pora wracać? Jesteśmy tu już 3 godziny. Dajmy mu odpocząć-powiedział łagodnie Szczęsny przytulając mnie od tyłu
-Masz rację-odpowiedziałam
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz-rzekł bramkarz Arsenalu
-Na pewno?-spytałam ocierając kolejną łzę
-Masz jak w banku!-odpowiedział Szczęsny i uśmiechnął się
Nawet na mojej twarzy pojawił się minimalny uśmiech. Ten to zawsze wiedział, jak mnie pocieszyć. Teraz uświadomiłam sobie, że Wojtka kocham jak brata. Jest moim najlepszym przyjacielem. Kocham go, ale nie tak, jak kochają się kobieta i mężczyzna. Kocham go jak przyjaciela, brata. Jest dla mnie bardzo ważny, ale to z Robertem chcę być.
-To jak, idziemy?-spytał łagodnie Wojtek
-Emm.. tak, tak-odpowiedziałam po chwili
Ostatni raz spojrzałam na Roberta. Coś ścisnęło mnie za serce, a oczy znów zaczynały robić się mokre. Nie rozklejaj się!-powiedziałam do siebie w duchu i przygryzłam wargę. Nachyliłam się nad śpiącym Robertem i musnęłam delikatnie jego policzek. Dotknęłam jeszcze jego ręki, po czym obróciłam się w stronę Wojtka, próbując przybrać coś w rodzaju uśmiechu.
-Chodźmy-powiedział Szczęsny obejmując mnie ramieniem
Bez słowa wyszliśmy z sali. Gdy Marco zobaczył, że wyszłam od Roberta, zerwał się w krzesła i wszedł do sali 108 zamykając za sobą drzwi. Po chwili wyszliśmy na zewnątrz. Nie myślałam, że na dworze będzie już tak ciemno. Chyba będąc u Roberta straciłam poczucie czasu. Wojtek uświadomił mnie, że jest już po 22. Lekko zdziwiona wsiadłam do samochodu od strony pasażera i zapięłam pasy. Od razu włączyłam ogrzewanie i zaczęłam pocierać ręce, w które zawsze było mi zimno.
-Pojedziemy do mnie-zaczął Wojtek patrząc na drogę
-O nie.. Proszę, odwieź mnie do domu-odpowiedziałam nalegając
-W takim stanie chcesz być sama? Julcia, to nie jest dobry pomysł-odrzekł Szczęsny
-Wiem, co mówię. Po porostu odwieź mnie do domu-odpowiedziałam stanowczo
Wojtek nie odezwał się. Po kilkunastu minutach zaparkował przed moim domem.
-Dziękuję Ci za wszystko. Jesteś najlepszym przyjacielem, jakiego miałam-powiedziałam i cmoknęłam Wojtka w policzek
-No właśnie, 'przyjacielem'. Zrozum w końcu, że chciałabym być kimś więcej-odpowiedział chłopak patrząc mi głęboko w oczy
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zamurowało mnie. Fakt, kocham go, ale jak brata. Miłością kobiety do mężczyzny darzę jedynie Roberta. Tak mi się przynajmniej wydaje. Siedziałam nieruchomo, a Wojtek coraz bardziej się do mnie przybliżał. W końcu nasze twarze dzieliły tylko milimetry. Wojtek przyciągnął do siebie mój podbródek. Nasze usta delikatnie się musnęły.
-Wojtek! Przestań! Ja.. ja nie mogę. Przepraszam!-odskoczyłam od chłopaka opamiętując się
-Ale dlaczego?-spytał zawiedziony
-Przepraszam..-wszeptałam, po czym wysiadłam z samochodu
Obróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Wojtek odjechał. Nawet się nie obejrzałam za nim. Źle się czułam z tym, że nie potrafiłam być stanowcza, wobec tego, co sobie postanowię. Chyba jednak to, co mówi serce, przeważa nad rozumem. Czy do Wojtka czuję tylko przyjacielską miłość? Nic już nie wiem. W tym momencie wiem jedno-muszę się położyć, bo padam z nóg.
                                               
Bam! Jest rozdział 9! Jak obiecałam, tak słowa dotrzymałam :) Mam nadzieję, że się Wam spodoba i że zobaczę kilka komentarzy, nawet nie wiecie, jak to motywuje!  Buziaki, Julka ;* Next za tydzień!